Jak oglądać projekty

Wszyscy mamy jakieś mniej lub bardziej uświadomione wyobrażenie naszego idealnego domu, jego architektonicznego charakteru i atmosfery panującej we wnętrzu. W pamięci przechowujemy obrazy budynków lub ich fragmentów, które kiedyś zobaczyliśmy i szczególnie nam się spodobały. Nie zawsze jednak potrafimy powiedzieć dlaczego chcemy, aby „u nas było podobnie”.
Wśród zapamiętanych domów są też takie, które stanowią nasz model negatywny. Poczuliśmy do nich niechęć, czasem nawet awersję, często z powodów dla nas oczywistych, chociaż trudnych do wytłumaczenia.
Mamy własne opinie i przesądy. Próbujemy racjonalizować sprawy tak ulotne i niejednoznaczne, jak przestrzeń domu czy piękno jego proporcji. Z drugiej strony, w kwestii konkretnych rozwiązań użytkowych, funkcji poszczególnych pomieszczeń, materiałów budowlanych, instalacji czy technologii, często kierujemy się uprzedzeniami. Nasze preferencje są efektem przeczytanych lub zasłyszanych wyrywkowych opinii. Ze zrozumiałych względów dużo rzadziej wynikają z fachowej wiedzy. To one jednak, wraz z przekonaniem 0 możliwości bezkonfliktowej i względnie łatwej ich realizacji, składają się na idealny wizerunek naszego przyszłego domu. Wyobrażenie o naszym domu konfrontujemy z rzeczywistością podczas pierwszych spotkań z architektem lub przeglądając katalogi typowych projektów. Konfrontacja ta często bywa dość bolesna. Okazuje się bowiem, że nie istnieje projekt idealnego domu, pasujący do naszej sytuacji, że nasze preferencje i oczekiwania są często względem siebie sprzeczne i nie tworzą spójnej całości. Jednocześnie uświadamiamy sobie istnienie wielu obiektywnych ograniczeń, wynikających na przykład z wymiarów i kształtu naszej działki lub choćby z tak banalnej przyczyny, jak to, że dysponujemy ograniczonymi środkami finansowymi. Zmuszeni jesteśmy pójść na liczne kompromisy.
Jeśli zleciliśmy wykonanie dla nas indywidualnego projektu domu, musimy przejść uproszczony kurs projektowania, poznać podstawowe pojęcia i język, którym posługuje się projektant. Tylko wtedy efekt może w pełni usatysfakcjonować obie strony. Testem na skuteczność tej nauki jest pierwsza faza projektu: koncepcja – stopień jej zrozumienia i akceptacji.
Gdy wybieramy gotowy, powtarzalny projekt, sytuacja jest prostsza, ale zarazem – trudniejsza. Prostsza, bo unikamy ryzyka związanego z tworzeniem prototypu wybieramy istniejący produkt. Trudniejsza, bo nasz wybór w całości musi być kompromisem, zgodą na rozwiązanie, które zazwyczaj nie w pełni pasuje zarówno do naszych subiektywnych wyobrażeń o domu, jak i do obiektywnych okoliczności.
W Polsce nigdy nie mieliśmy nadmiaru dobrych projektów katalogowych. Przez dziesiątki lat budownictwo jednorodzinne traktowano jak niewygodny ideologicznie, choć chwilowo niezbędny margines. Nie stworzyliśmy nowoczesnego przemysłu budowlanego ani sensownego systemu finansowania. Nie powstał rynek oferujący gotowe do zamieszkania domy jednorodzinne. Nic więc dziwnego, że z projektami też nie jest najlepiej. Nie one jednak najskuteczniej zaśmieciły nasz krajobraz, lecz ich nieudolne, niefachowe przeróbki. Przykładów „poprawiania” typowych projektów jest mnóstwo. Zmiany w planie budynku bez uwzględnienia ich konsekwencji – konieczności zmiany kształtu dachu, podwyższenia wysokości kondygnacji, bez świadomości, że trzeba również zmienić schody, użycie zastępczych, innych niż w projekcie materiałów budowlanych, zmieniających parametry cieplne i wytrzymałościowe konstrukcji – to tylko kilka najbardziej charakterystycznych rodzajów „usprawnień”.
Czym się więc kierować dokonując wyboru projektu? Co trzeba wiedzieć i na co patrzeć, czytając opis techniczny i oglądając rysunki? Które miejsca w domu są szczególnie ważne?
♦ Przede wszystkim musimy mieć świadomość, że zakres zmian możliwych do przeprowadzenia w ramach gotowego projektu jest stosunkowo mały.
W szczególny sposób dotyczy to projektów niewielkich domów, które wykonywano starając się racjonalnie obniżyć koszt. W każdym domu wszystkie elementy w jakimś stopniu od siebie zależą – w małym domu zależą bardziej. Jest to naturalny efekt większego projektowego rygoru. Rozmawiając z projektantem o ewentualnych zmianach starajmy się zrozumieć jego punkt widzenia i argumentację. Projektantów zgadzających się bez zastrzeżeń na wszystkie nasze propozycje traktujmy nieufnie. Z twórczości opartej na zasadzie: „proszę bardzo, nie ma sprawy” jeszcze nigdy nic dobrego nie wyszło. Czasami powinniśmy sami pytać o konsekwencje proponowanych przez nas zmian.
♦ Pamiętajmy, że warunkiem „dostępności” domu jest względna łatwość jego wykonania. Szukajmy rozwiązań prostych.
Nie bójmy się, bo skromności formy z prostactwem pomylić nie sposób. Nieskomplikowana bryła, prosty, klarowny plan to oszczędność czasu w trakcie budowy, a więc i pieniędzy.
♦ Oglądając projekt zaczynajmy jego analizę od wyobrażenia sobie miejsca, w jakim stanie nasz dom. Zastanówmy się, czy nie będzie on jedynym „obcym” elementem wśród otaczającej go zabudowy. Taka wyróżniająca się forma jest ogromnie zobowiązująca i zwykle bardziej odpowiednia dla innej niż mieszkalna funkcji budynku. Tak więc z otoczenia naszego przyszłego domu bierzmy wszystko to, co inspirujące, sami w miarę możliwości jak najmniej w nie ingerując.
♦ Przeanalizujmy też naszą działkę. Dom, który na niej stanie, będzie miał swoją wewnętrzną organizację, pewien system zależności pomiędzy poszczególnymi częściami wnętrza, co w mniej lub bardziej jasny sposób wynika z rysunków katalogowego projektu. To, czego w katalogu nie sposób odnaleźć, a co jest równie ważne, to związek wnętrza domu z otaczającą przestrzenią zewnętrzną. Stawiając budynek na działce, dzielimy ją na kilka różnych stref, odmiennie usytuowanych względem zewnętrznego otoczenia działki. Strefy te mogą się stać naturalnym przedłużeniem stref wnętrza domu, powiększając je przestrzennie. W ten sposób mamy szansę wykorzystać racjonalnie podstawowy walor domu jednorodzinnego – własny teren. Warunkiem jest jednak wybór projektu, który uwzględnia wielkość działki oraz jej orientację.
Analizując orientację działki musimy brać pod uwagę zarówno usytuowanie dojazdu (ulicy) względem stron świata, jak i widokową atrakcyjność poszczególnych kierunków. Zawsze bowiem niektóre kadry warto wyeksponować, a inne zasłonić.
W podobny sposób orientujemy otoczenie budynku, nie pozwalając, by w ciągu dnia dom zacieniał nam taras czy ogród.
♦ Wybierając projekt myślmy nie tylko o tym, czy dany budynek zmieści się na działce. Starajmy się również rozważyć proporcje powierzchni zabudowanej do pozostałej części działki – to jeden ze składników odpowiedzi na pytanie: „Czy dom ma być parterowy, czy z piętrem?”
♦ Wszystko to są proste, podręcznikowe zasady (zawiera je również katalog „Dom Dostępny. 50 projektów domów jednorodzinnych. Praktyczny poradnik MURATORA dla budujących wiasny dom”). Nie zawsze jednak praktyka pozwala ściśle trzymać się tych zasad. Na przykad preferowane ze względu na słońce kierunki mogą być jednocześnie nieatrakcyjne pod względem widokowym.
W którą stronę obrócić wówczas uprzywilejowaną elewację? Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy rozważamy problem „dostępności” naszej działki. Jej fragmenty z zewnątrz łatwo dostępne, zarówno w sensie dosłownym, jak i widokowym, dobrze nadają się jedynie na powiązanie z reprezentacyną, oficjalną strefą budynku. Ta część działki łączy podjazd, garaż i wejście z ulicą, stanowiąc naturalne przedłużenie strefy publicznej. Nie zapewnia jednak równie potrzebnej izolacji, poczucia intymności i bezpieczeństwa.
Nasz stosunek do tego, co w domu bardziej publiczne, a co prywatne, co służy integracji, a co izolacji, jest sprawą zmienną, uwarunkowaną kulturowo. Charakterystyczne, że na przykład w tradycyjnej zabudowie wiejskiej „białą izbę” umieszczano od strony drogi, kuchnię zaś lokalizowano od strony podwórza.
Zwyczaj ten, sprzeczny z kanonem modernistycznym, przetrwał w wielu krajach, również w zabudowie miejskiej. Szukając rozwiązania optymalnego, staramy się zwykle dopasować plan budynku do sytuacji poprzez lustrzane odbicie projektu lub jego obrócenie. Zastanawiamy się, jak powinno być usytuowane wejście. Czy ma ono „patrzeć” na ulicę, na dom sąsiada (z reguły położony najbliżej), czy też na tył działki?. Wybieramy między całkiem różnymi schematami rozplanowania budynku. I w końcu gubimy się w zbyt dużej liczbie wariantów. Oczywiście dużo łatwiej jest dokonać wyboru, gdy orientacja działki jest korzystna, ale sytuacja taka w rzeczywistości nie zdarza się często.
Zdecydowana większość katalogowych projektów domów jednorodzinnych odpowiada jednak właśnie sytuacji korzystnej – i nie jest to przypadkowe. Do przeciętnych wyobrażeń o domu idealnym lepiej bowiem pasuje założenie, że na działkę wjeżdża się na przykład z północnego wschodu, a teren łagodnie opada na południowy zachód, otwierając piękny, szeroki widok na okolicę. Jednak banalne sytuacje często rodzą kiepską architekturę. To, co w niej najciekawsze, czerpie siłę z ograniczeń i trudności.
Wejścia szukamy zwykle w centralnej części budynku. Jego lokalizacja od strony szczytowej lub w narożniku wydłuża wewnętrzną komunikację i pasuje bardziej do wnętrz otwartych, jednoprzestrzennych.
Z usytuowaniem wejścia łączy się określony program użytkowy, ułożony zwykle według stałej sekwencji. Sposób, w jaki wracamy do domu lub witamy gości, przez swą powtarzalność, zmienia się w rytuał. Oglądając projekt warto jeszcze raz odtworzyć ten rytuał – na nasz użytek. Garaż, ganek, sień, szatnia, toaleta, schody, drzwi do kuchni i do salonu będą stanowić jego scenografię.